Nauki Prezydentów
Rozdział 22: Okazywanie miłości nowo nawróconym i mniej aktywnym członkom


Rozdział 22

Okazywanie miłości nowo nawróconym i mniej aktywnym członkom

„Musimy stale uświadamiać [sobie] […], że [mamy] obowiązek nawiązywać przyjaźnie […] z tymi, którzy przychodzą do Kościoła jako osoby nawrócone, oraz okazywać miłość tym, którzy […] popadli w nieaktywność”.

Z życia Gordona B. Hinckleya

Jedną z rzeczy, które Prezydent Hinckley podkreślał przez cały okres swej służby jako Prezydent Kościoła, jest znaczenie okazywania przyjaźni osobom nowo nawróconym i nieaktywnym. Dzielił się wieloma przykładami swoich własnych wysiłków w tej materii. Jeden z nich określił jako „jedną [ze swoich] porażek”. Wyjaśnił:

„Kiedy służyłem jako misjonarz na Wyspach Brytyjskich, razem z kolegą nauczałem młodego chłopaka. Miałem też przyjemność dokonać jego chrztu. Był on dobrze wykształcony. Miał dużą kulturę osobistą. Był człowiekiem intelektu. Byłem niezwykle dumny z tego uzdolnionego młodego człowieka, który przyszedł do Kościoła. Czułem, że ma on wszystkie cechy potrzebne, by kiedyś stać się przywódcą wśród naszego ludu.

Był w trakcie dokonywania wielkich zmian, jakie wiążą się z przemianą nawróconego w członka. Przez krótki czas przed moim odwołaniem miałem okazję być jego przyjacielem. Potem moja misja się skończyła i wróciłem do domu. On otrzymał niewielkie powołanie w swojej gminie w Londynie. Nie miał pojęcia, czego od niego oczekiwano. Popełnił błąd. Przywódcę organizacji, w której służył ten młody człowiek, mogę opisać jako osobę, której brakowało miłości, lecz nie brakowało umiejętności krytykowania. W dość obcesowy sposób rozprawił się z moim przyjacielem, który popełnił jedynie prosty błąd.

Tamtego wieczora ów młody człowiek opuścił nasze wynajmowane pomieszczenie zraniony i przygnębiony […]. Pomyślał sobie: ‘Skoro to są tacy ludzie, to ja już tu nie wrócę’.

Zaczął być nieaktywny. Minęło kilka lat […]. Kiedy ponownie znalazłem się w Anglii, usilnie starałem się go odnaleźć […]. Wróciłem do domu, i wreszcie, po długich poszukiwaniach, udało mi się go zlokalizować.

Napisałem do niego list. Odpisał, ale ani słowem nie wspomniał o ewangelii.

Kiedy znowu byłem w Londynie, znowu go szukałem. Odnalazłem go dopiero w dniu wyjazdu. Zadzwoniłem do niego i umówiliśmy się na stacji metra. Padliśmy sobie w ramiona. Miałem niewiele czasu przed odlotem, ale trochę porozmawialiśmy, i wydaje mi się, że darzyliśmy się naprawdę szczerą sympatią. Zanim odjechałem, jeszcze raz się uściskaliśmy. Obiecałem sobie, że już nigdy nie stracę z nim kontaktu […].

Mijały lata. Obaj się zestarzeliśmy. On przeszedł na emeryturę i przeprowadził się do Szwajcarii. Któregoś razu, kiedy byliśmy w Szwajcarii, zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby odnaleźć wieś, w której mieszkał. Spędziliśmy razem większą część dnia: on, jego żona, moja małżonka i ja. Było niezwykle miło, ale jasne stało się, że ogień jego wiary już dawno zgasł. Próbowałem różnych rzeczy, ale nie udało mi się go na nowo rozniecić. Cały czas korespondowaliśmy. Wysyłałem mu książki, czasopisma, nagrania Chóru Tabernakulum i inne rzeczy, za które zawsze był wdzięczny.

Kilka miesięcy temu zmarł. Poinformowała mnie o tym jego żona. Napisała: ‘Byłeś jego najlepszym przyjacielem’.

Po moich policzkach spływały łzy, kiedy czytałem ten list. Wiedziałem, że zawiodłem. Może gdybym był obok niego, kiedy zadano mu ten pierwszy cios, jego życie potoczyłoby się inaczej. Myślę, że mogłem mu pomóc. Myślę, że mogłem opatrzyć ranę, jaką mu zadano. Pociesza mnie tylko jedna rzecz: próbowałem. Tylko jednego żałuję: nie udało mi się.

Obecnie wyzwanie jest większe niż kiedykolwiek przedtem, ponieważ teraz liczba nawróconych jest większa niż w czasach, do których sięgam pamięcią […]. Każdy nawrócony jest cenny. Każdy nawrócony jest synem lub córką Boga. Za każdego nawróconego ponosimy wielką i poważną odpowiedzialność”1.

Troska Prezydenta Hinckleya o nowo nawróconych i mniej aktywnych członków wnikała z tego, że wiedział, jak ewangelia błogosławi życie ludzi. Pewnego razu dziennikarz zapytał go: „Co sprawia panu największą satysfakcję, kiedy patrzy pan na działania Kościoła w dzisiejszych czasach?”. Prezydent Hinckley odpowiedział:

„Najbardziej satysfakcjonującym doznaniem jest patrzenie na to, co ewangelia robi dla ludzi. Daje im nowe spojrzenie na życie — nową perspektywę, której nigdy wcześniej nie mieli. Sprawia, że zwracają wzrok ku górze, ku sprawom szlachetnym i duchowym. Zachodzi w nich jakaś cudowna przemiana. Zwracają się ku Chrystusowi i budzą się do życia”2.

Obraz
Chrystus z owieczką

„Pan pozostawił dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, by odnaleźć jedną zagubioną”.

Nauki Gordona B. Hinckleya

1

Mamy uroczysty obowiązek służyć każdemu człowiekowi.

Musimy opiekować się jednostką. Chrystus zawsze mówił o pojedynczych osobach. Uzdrawiał chorych indywidualnie. W swoich przypowieściach mówił o konkretnych ludziach. Ten Kościół koncentruje się na jednostkach, choć może jesteśmy dość liczni. Czy będzie nas 6, 10, 12 czy 50 milionów, nigdy nie możemy zapomnieć, że najważniejsza jest jednostka3.

Stajemy się wielką, globalną społecznością. Jednakże nasze zainteresowanie i troska muszą zawsze skupiać się na jednostce. Każdy członek tego Kościoła to konkretny mężczyzna lub kobieta, chłopiec lub dziewczynka. Naszym wielkim obowiązkiem jest dopilnowanie, aby o każdym z nich „pamiętano i wzmacniano [go] dobrym słowem Bożym” (Moroni 6:4), aby każdy miał możliwość rozwoju, wyrażania siebie oraz szkolenia się w pracy i naukach Pana, aby nikomu nie brakowało podstawowych dóbr materialnych, aby potrzeby ubogich były zaspokajane, aby każdy członek słyszał słowa otuchy i pouczenia, aby miał możliwość posuwać się naprzód drogą ku nieśmiertelności i życiu wiecznemu […].

To dzieło zajmuje się ludźmi — każdym synem lub córką Boga. Opisując osiągnięcia, mówimy o liczbach, ale wszystkie nasze wysiłki muszą być poświęcone rozwojowi każdej osoby4.

Pragnę podkreślić, że mamy w Kościele bardzo pozytywny i cudowny wzrost liczbowy […]. Mamy wszelkie powody do optymizmu. Jednak każdy nawrócony, którego wiara podupada, to dla nas tragedia. Każdy członek, który przestaje być aktywny, to powód do wielkiej troski. Pan pozostawił dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, by odnaleźć jedną zagubioną. Jego troska o jednostkę była tak wielka, że poświęcił jej jedną ze Swych wspaniałych lekcji [zob. Ew. Łukasza 15:1–7]. Nie możemy zawieść. Musimy stale uświadamiać urzędnikom i członkom Kościoła, że mają obowiązek nawiązywać przyjaźnie — szczere, prawdziwe i ciepłe relacje — z tymi, którzy przychodzą do Kościoła jako osoby nawrócone, oraz okazywać miłość i wyciągać rękę do tych, którzy z jakiegoś powodu popadli w nieaktywność. Mamy niezliczone dowody na to, że jest to możliwe, jeśli tylko istnieje wola, by to uczynić5.

2

Za każdego nawróconego ponosimy wielką i poważną odpowiedzialność.

Mam poczucie, że największą tragedią w Kościele jest utrata tych, którzy przystępują do Kościoła, a potem odchodzą. W większości wypadków, z nielicznymi wyjątkami, wcale nie musi tak być. Jestem przekonany, że niemal wszystkie osoby, które zostają ochrzczone przez misjonarzy, były nauczane na tyle, że posiadły wiedzę i świadectwo pozwalające na ich chrzest. Niełatwo jest jednak dokonać zmiany w życiu, której wymaga przystąpienie do Kościoła. Oznacza to zerwanie starych więzi. Oznacza opuszczenie starych znajomych. Może się wiązać z wyrzeczeniem się drogich sercu wierzeń. Może wymagać zmiany przyzwyczajeń i kontrolowania żądz. W wielu przypadkach oznacza to samotność i strach przed nieznanym. W życiu nawróconego musi być wtedy ktoś, kto się nim zaopiekuje, kto będzie go wspierał i umacniał w tym trudnym okresie. Za obecność tej osoby w Kościele zapłacono wysoką cenę. Długotrwałe wysiłki misjonarzy i koszt ich służby, oddzielenie od starych więzi i trauma związana ze zmianami sprawiają, że konieczne jest, aby te cenne dusze były witane z serdecznością, by dodawano im otuchy, by pomagano im w chwilach słabości, by otrzymywały obowiązki, które pozwolą im się rozwijać, aby były dopingowane i doceniane6.

Obraz
mężczyźni pracujący przy naprawie motocykla

„Zachęcam wszystkich członków, aby nawiązywali przyjaźnie i okazywali miłość wszystkim, którzy nawracają się do Kościoła”.

Praca misjonarska absolutnie nie ma sensu, jeśli nie zatrzymamy owoców tego wysiłku. Te dwie rzeczy muszą być nierozerwalnie ze sobą powiązane. Osoby nawrócone są skarbem […]. Za każdego nawróconego ponosimy wielką i poważną odpowiedzialność. Absolutnie konieczne jest, abyśmy troszczyli się o tych, którzy stali się częścią nas […].

Parę dni temu otrzymałem bardzo interesujący list. Napisała go kobieta, która przystąpiła do Kościoła rok temu. Pisze:

„Moja podróż do Kościoła była niezwykła i dość trudna. Ten miniony rok był najtrudniejszym rokiem w moim dotychczasowym życiu. Ale był też rokiem najbardziej obfitującym w nagrody. Jako nowy członek nadal staję codziennie przed wyzwaniami” […].

Następnie napisała: „Członkowie Kościoła nie wiedzą, jak to jest być nowym członkiem. Dlatego jest prawie niemożliwe, aby wiedzieli, jak nas wspierać”.

Rzucam wam wyzwanie, moi bracia i siostry, jeśli nie wiecie, jak to jest, spróbujcie to sobie wyobrazić. Można czuć się strasznie samotnym. Można przeżywać rozczarowanie. Można być pełnym obaw. My, którzy jesteśmy w tym Kościele, bardziej różnimy się od świata, niż możemy to sobie uzmysłowić. Ta kobieta pisze dalej:

„Kiedy my, jako zainteresowani, zostajemy członkami Kościoła, zaskakuje nas odkrycie, że weszliśmy do zupełnie obcego świata, świata, który ma swoje tradycje, kulturę i język. Odkrywamy, że nie ma ani jednej osoby, ani jednego miejsca, do którego moglibyśmy zwrócić się z prośbą o przewodnictwo w naszej podróży do tego nowego świata. Na początku ta podróż jest ekscytująca, nasze błędy nawet zabawne, potem staje się to frustrujące, a w końcu frustracja zmienia się w gniew. I to właśnie w tym stadium frustracji i gniewu odchodzimy. Wracamy do świata, z którego przyszliśmy, gdzie wiedzieliśmy, kim jesteśmy, gdzie mieliśmy swój wkład i gdzie mogliśmy mówić znanym nam językiem”7.

Niektóre osoby zostały jedynie ochrzczone, ale nie nawiązano z nimi żadnej więzi, więc po dwóch, czy trzech miesiącach powiedziały do widzenia. Ważne jest, moi bracia i siostry, abyśmy dostrzegli, że [nowo ochrzczeni członkowie] są nawróceni, że w ich sercach istnieje przekonanie co do tej wielkiej pracy. Nie jest to jedynie kwestia rozumu. Jest to kwestia serca i odczuwania Ducha Świętego, aż będą wiedzieć, że ta praca jest prawdziwa, że Józef Smith naprawdę był prorokiem Boga, że Bóg żyje i że Jezus Chrystus żyje oraz że ukazali się Oni chłopcu, Józefowi Smithowi, że Księga Mormona jest prawdziwa, że istnieje kapłaństwo wraz z jego darami i błogosławieństwami. Nie potrafię podkreślić tego wystarczająco mocno8.

3

Każda nawrócona osoba potrzebuje przyjaciela, obowiązków i karmienia słowem Bożym.

Przy wciąż wzrastającej liczbie nawróconych musimy podejmować jeszcze większe starania, aby pomóc im, kiedy odnajdują swoją drogę. Każdy z nich potrzebuje trzech rzeczy: przyjaciela, obowiązku i wzmacniania „dobrym słowem Bożym” (Moroni 6:4). Mamy obowiązek i sposobność, by im to zapewnić9.

Przyjaźń

[Nawróceni] przychodzą do Kościoła pełni entuzjazmu dla tego, co odnaleźli. Musimy niezwłocznie na tym entuzjazmie budować […]. Musimy ich słuchać, wskazywać im drogę, odpowiadać na ich pytania i zawsze, i wszędzie służyć im pomocą […]. Zachęcam wszystkich członków, aby nawiązywali przyjaźnie i okazywali miłość wszystkim, którzy nawracają się do Kościoła10.

Mamy wielkie zobowiązanie wobec tych, którzy są ochrzczeni w Kościele. Nie możemy tego zaniedbać. Nie możemy pozostawić ich samych. Potrzebują oni pomocy, kiedy zapoznają się ze sposobami postępowania i kulturą tego Kościoła. To, że możemy udzielać im tej pomocy, jest wielkim błogosławieństwem i szansą […]. Ciepły uśmiech, serdeczny uścisk dłoni czy słowo zachęty mogą zdziałać cuda11.

Wyciągajmy rękę do tych ludzi! Nawiązujmy z nimi przyjaźnie! Bądźmy dla nich mili! Dodawajmy im otuchy! Pogłębiajmy ich wiarę i znajomość pracy Pana12.

Proszę was […], abyście otoczyli ramieniem tych, którzy przystępują do Kościoła, abyście byli ich przyjaciółmi, abyście sprawili, że będą się oni czuli mile widziani, abyście ich pocieszali, a ujrzymy wspaniałe rezultaty. Pan pobłogosławi was, abyście pomagali w tym wielkim dziele retencji nawróconych13.

Obowiązek

Ten Kościół oczekuje czegoś od ludzi. Ma wysokie normy moralne. Ma mocną doktrynę. Oczekuje od ludzi wspaniałej służby. Nie mogą tak po prostu iść z założonymi rękami. Oczekujemy, że będą coś robić. A ludzie spełniają te oczekiwania. Cieszą się na możliwość służby, a kiedy służą, wzrastają ich zdolności, zwiększa się ich zrozumienie i kwalifikacje, aby służyć i czynić to dobrze14.

Dawajcie [nowym członkom] coś do zrobienia. Oni nie będą umacniać się w wierze, jeśli nie będą jej ćwiczyć. Wiara i świadectwo są jak mięśnie ręki. Kiedy z nich korzystam i kiedy je odżywiam, rosną w siłę. Jeśli włożę rękę w temblak i tak ją pozostawię, stanie się słaba i bezużyteczna — tak samo jest ze świadectwem.

Niektórzy z was mówią, że nie są gotowi na to, by przyjąć na siebie jakąś odpowiedzialność. Nikt z nas nie jest na to gotowy, kiedy otrzymuje powołanie. Wiem to z własnego doświadczenia. Czy myślicie, że ja byłem gotów na to wielkie i święte powołanie? Czułem się przytłoczony. Byłem świadomy wszystkich moich niedostatków. I nadal tak jest, nadal mnie to przytłacza, nadal widzę, jaki jestem niedoskonały. A jednak staram się iść naprzód, zabiegam o błogosławieństwa Pana i staram się wypełniać Jego wolę. Mam też nadzieję i modlę się, aby moja służba zasługiwała na Jego aprobatę. Pierwszym powołaniem, jakie miałem w tym Kościele, była służba jako doradca prezydenta kworum diakonów. Miałem wtedy dwanaście lat. Nie miałem poczucia, że nadaję się na to stanowisko. Czułem się przytłoczony. Starałem się jednak, tak samo, jak wy, a potem przyszły kolejne obowiązki. Nigdy nie czułem, że jestem na nie gotowy, ale zawsze czułem wdzięczność i zawsze byłem gotów spróbować15.

Każdej nawróconej osobie, która przychodzi do Kościoła, powinno się od razu przydzielić jakieś obowiązki. Może to być coś drobnego, ale w jej życiu uczyni to wielką różnicę16.

Oczywiście taki nowy członek nie będzie od razu wszystkiego wiedział. Pewnie zdarzy mu się popełniać błędy. I co z tego? Wszyscy popełniamy błędy. Ważną rzeczą jest rozwój, który jest wynikiem aktywności17.

Obraz
kobiety uczestniczące w zajęciach

Prezydent Hinckley nauczał, że nowo nawróconym osobom należy stworzyć okazję do służby w Kościele.

Karmienie dobrym słowem Bożym.

Wierzę, że […] ci nawróceni mają świadectwo o ewangelii. Wierzę, że mają wiarę w Pana Jezusa Chrystusa i wiedzę o Jego boskim istnieniu. Wierzę, że oni naprawdę odpokutowali za swe grzechy i są zdeterminowani, że pragną służyć Panu.

Moroni [powiedział] o nich, gdy są już po chrzcie: „I tak, gdy dostąpili chrztu i podlegali działaniu Ducha Świętego będąc oczyszczeni Jego mocą, byli zaliczani do członków Kościoła Chrystusa i podawali swe imiona, aby o nich pamiętano i wzmacniano ich dobrym słowem Bożym, aby utrzymali się na dobrej drodze i nie ustawali czuwając i modląc się, polegając wyłącznie na zasługach Chrystusa, który jest źródłem ich wiary i wypełnia ją” (Moroni 6:4).

W dzisiejszych czasach, tak jak wtedy, osoby nawrócone są „[zaliczane] do członków Kościoła […], aby o nich pamiętano i wzmacniano [je] dobrym słowem Bożym, aby [utrzymywano je na] dobrej drodze i nie [ustawano], czuwając i modląc się”. […] Pomagajmy im stawiać te pierwsze kroki w członkostwie18.

Konieczne jest, ażeby [każda nowo nawrócona] osoba została przyjęta w poczet członków kworum kapłaństwa lub Stowarzyszenia Pomocy, Młodych Kobiet, Młodych Mężczyzn, Szkoły Niedzielnej lub Organizacji Podstawowej. Osoba taka musi być zachęcana do przychodzenia na spotkania sakramentalne i przyjmowania sakramentu, by odnowić przymierza, jakie zawarła podczas chrztu19.

4

Przychodząc z powrotem do Kościoła, można wszystko zyskać, a nic się nie straci.

Na świecie są tysiące ludzi […], którzy są członkami Kościoła jedynie z nazwy, a którzy odeszli i teraz w sercu pragną do niego powrócić, lecz nie wiedzą, jak to uczynić, i są zbyt nieśmiali, by spróbować […].

Przed wami, bracia i siostry, którzy zabraliście swoje duchowe dziedzictwo i odeszliście, a teraz odczuwacie w życiu pustkę, droga powrotu stoi otworem […]. Kiedy uczynicie ten pierwszy nieśmiały krok w stronę powrotu, przekonacie się, że czekamy, by was powitać z otwartymi ramionami, że znajdziecie tu serdecznych przyjaciół.

Myślę, że wiem, dlaczego niektórzy z was odeszli. Zostaliście obrażeni przez jakąś nieczułą osobę, która was skrzywdziła, i uznaliście, że jej postępowanie świadczy o całym Kościele. Może też przeprowadziliście się z miejsca, gdzie wszyscy was znali, dokądś, gdzie byliście w znacznej mierze osamotnieni, i tam straciliście kontakt z Kościołem.

Być może też zafascynowali was ludzie czy zachowania, które były sprzeczne z aktywnością w Kościele. A może mieliście poczucie, że jesteście bogatsi w mądrość świata niż wasi znajomi z Kościoła i z pewną pogardą się od nich odsunęliście.

Nie jestem tu po to, żeby roztrząsać te powody. Mam nadzieję, że wy też nie będziecie się nad nimi głowić. Zostawcie przeszłość za sobą […]. Można wszystko zyskać, nic nie tracąc. Wróćcie, moi przyjaciele. W Kościele można zaznać spokoju, którego już od dawna nie czujecie w swoim życiu. Jest wiele osób, których przyjaźń będzie dla was radością20.

Moi ukochani bracia i siostry, którzy może […] się odsunęliście, Kościół was potrzebuje, a wy potrzebujecie Kościoła. Jest tu wiele uszu gotowych, by was wysłuchać i zrozumieć. Jest wiele rąk gotowych pomóc wam powrócić. Wiele serc, które ogrzeją wasze serce. Kiedy wrócicie, popłyną łzy, lecz nie będą to łzy goryczy, lecz łzy radości21.

5

Święci w dniach ostatnich powracający do Kościoła poczują się znowu jak w domu.

Pewnej niedzieli byłem w jakimś mieście w Kalifornii na konferencji palika. Moje nazwisko i zdjęcie ukazały się w lokalnej gazecie. Kiedy wraz z prezydentem palika weszliśmy tego ranka do centrum palika, zadzwonił telefon. Osoba, która dzwoniła, przedstawiła się i chciała ze mną rozmawiać. Ten człowiek chciał się ze mną spotkać. Przeprosiłem więc, że nie będę na spotkaniu, które było zaplanowane na ten poranek, i poprosiłem prezydenta palika, żeby kontynuował beze mnie. Miałem do zrobienia coś ważniejszego.

Mój przyjaciel przyszedł, ale był dość nieśmiały i chyba nieco przestraszony. Długi czas nie był w Kościele. Padliśmy sobie w ramiona niczym bracia, którzy się dawno nie widzieli. Na początku rozmowa się nie kleiła, ale potem atmosfera się rozluźniła, kiedy zaczęliśmy wspominać dni, które wspólnie spędziliśmy w Anglii wiele, wiele lat temu. W oczach tego silnego mężczyzny zalśniły łzy, kiedy mówił o Kościele, w którym kiedyś tak aktywnie działał, i o długich, pustych latach, jakie potem nastały. Opisywał je tak, jak człowiek opisuje koszmary. Kiedy już opowiedział o tych straconych latach, rozmawialiśmy o jego powrocie. Sądził, że będzie to trudne, że będzie się wstydził, ale zgodził się spróbować.

Niedawno dostałem od niego list. Napisał: „Wróciłem. Wróciłem. Jak cudownie jest wrócić do domu”.

Więc i wy, moi przyjaciele, którzy jak on pragniecie wrócić, lecz obawiacie się uczynić ten pierwszy krok, spróbujcie. Spotkajmy się w tym miejscu, gdzie teraz jesteście w swoim życiu, pozwólcie wziąć się za rękę i sobie pomóc. Obiecuję wam, że dobrze wam będzie wrócić do domu22.

Propozycje dotyczące studiowania i nauczania

Pytania

  • Dlaczego „nasze zainteresowanie i troska muszą zawsze skupiać się na jednostce”, skoro jesteśmy światowym Kościołem? (Zob. część 1.). Kiedy byłeś błogosławiony dzięki temu, że ktoś zainteresował się tobą osobiście? W jaki sposób możemy być bardziej wrażliwi w trosce o każdą osobę?

  • Czego możemy się nauczyć z listu, którym Prezydent Hinckley podzielił się w części 2. i jak możemy zastosować tę wiedzę w swoim życiu? Zastanów się, co możesz zrobić, aby umacniać tych, którzy budują swoją wiarę.

  • Dlaczego każda nawrócona osoba potrzebuje przyjaciela, obowiązków i karmienia słowem Bożym? (Zob. część 3.). W jaki sposób możemy zaprzyjaźnić się z nowo nawróconymi? Jak możemy wspierać nowo nawrócone osoby w ich kościelnych obowiązkach? Jak możemy pomagać nowo nawróconym, aby byli „nakarmieni dobrym słowem Bożym”?

  • Dlaczego członkom jest czasem trudno powrócić do aktywności w Kościele? (Zob. część 4.). W jaki sposób możemy pomóc ludziom powrócić? Kiedy doświadczyłeś lub byłeś świadkiem radości, jaka towarzyszy powrotowi do aktywności w Kościele?

  • Czego się nauczyłeś z historii, jaką Prezydent Hinckley przytoczył w części 5.? Zastanów się, w jaki sposób możesz wyciągnąć dłoń i pomóc komuś, kto nie jest aktywny w Kościele, „powrócić do domu”?

Pokrewne fragmenty z pism świętych

Ew. Łukasza 15; Ew. Jana 10:1–16, 26–28; 13:34–35; Mosjasz 18:8–10; Helaman 6:3; 3 Nefi 18:32; Moroni 6:4–6; NiP 38:24

Wskazówka do studiowania

„Wielu ludzi uważa, że najlepszą porą na studiowanie jest poranek, po nocnym odpoczynku […]. Inni wolą studiować w ciszy, gdy praca i codzienne obowiązki zostaną już wypełnione […]. Być może ważniejsze od pory dnia jest przeznaczenie stałej porcji czasu na studiowanie” (Howard W. Hunter, „Reading the Scriptures”, Ensign, listopad 1979, str. 64).

Przypisy

  1. „Converts and Young Men”, Ensign, maj 1997, str. 47–48.

  2. „Converts and Young Men”, str. 48.

  3. „Natchnione myśli”, Liahona, październik 2003, str. 2.

  4. „This Work Is Concerned with People”, Ensign, maj 1995, str. 52–53.

  5. Teachings of Gordon B. Hinckley (1997), str. 537–538.

  6. „There Must Be Messengers”, Ensign, październik 1987, str. 5.

  7. „Find the Lambs, Feed the Sheep”, Ensign, maj 1999, str. 108.

  8. „Messages of Inspiration from President Hinckley”, Church News, 5 kwietnia 1997, str. 2; zob. także „Inspirational Thoughts”, str. 3.

  9. „Converts and Young Men”, str. 47.

  10. „Some Thoughts on Temples, Retention of Converts, and Missionary Service”, Ensign, listopad 1997, str. 51.

  11. „Natchnione myśli”, str. 2.

  12. „Latter-day Counsel: Excerpts from Recent Addresses of President Gordon B. Hinckley”, Ensign, lipiec 1999, str. 73.

  13. „Words of the Prophet: Reach Out”, New Era, luty 2003, str. 7.

  14. „Natchnione myśli”, str. 2–3.

  15. Teachings of Gordon B. Hinckley, str. 538.

  16. „Inspirational Thoughts”, Ensign, lipiec 1998, str. 4.

  17. „Find the Lambs, Feed the Sheep”, str. 108.

  18. „Converts and Young Men”, str. 48.

  19. „Find the Lambs, Feed the Sheep”, str. 108.

  20. „Everything to Gain — Nothing to Lose”, Ensign, listopad 1976, str. 95–96.

  21. „And Peter Went Out and Wept Bitterly”, Ensign, maj 1979, str. 67.

  22. „Everything to Gain—Nothing to Lose”, str. 97.