2006
Otoczeni Jego miłością
Listopad 2006


Otoczeni Jego miłością

To najwspanialsza kobieca organizacja na całym świecie. To dzieło dane od Boga.

Moje drogie siostry, jakże cudowne jest to, że mam możliwość przemawiać do was na tej wspaniałej konferencji Stowarzyszenia Pomocy. Wysłuchaliśmy dzisiaj przepięknych przemówień, wygłoszonych przez kobiety ogromnej wiary i zdolności. Pragnę, aby prezydium Stowarzyszenia Pomocy wiedziało, że mamy do nich całkowite zaufanie. Doceniamy wszystko, co one robią. Jesteśmy wdzięczni za temat, jaki wybrały z Księgi Mormona, z 2 Nefiego — „Jego miłość otacza mnie na wieczność” (zob. 2 Nefi 1:15). Kobiety ze Stowarzyszenia Pomocy są dosłownie na wieczność otoczone ramionami naszego Pana.

Moim zdaniem to najwspanialsza kobieca organizacja na całym świecie. To dzieło dane od Boga. Józef Smith przemawiał i działał jako prorok, kiedy w 1842 roku zorganizował Stowarzyszenie Pomocy. Powiedział wówczas: „Organizacja Kościoła Chrystusa nie była doskonała do chwili, kiedy zorganizowano kobiety” (Sarah M. Kimball, „Early Relief Society Reminiscences”, 17 marz. 1882, Relief Society Record, 1880–1892, Archives of The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints).

Obecnie liczba członkiń Stowarzyszenia Pomocy wynosi około pięciu milionów. Działa ono w wielu krajach i naucza w wielu językach. W jego szeregach znajdują się wszystkie kobiety Kościoła, które ukończyły 18 lat.

Są pośród nich niezamężne młode kobiety; kobiety, które nigdy nie wyszły za mąż; są te, które owdowiały lub się rozwiodły; te, które mają mężów i rodziny; te, w podeszłym wieku, z których wiele utraciło swoich wiecznych towarzyszy.

Przyjaciel, nie będący naszego wyznania, powiedział mi kiedyś: „LDS oznacza Love — Miłość, Devotion — Oddanie, Service — Służbę”. A co oznacza Stowarzyszenie Pomocy? Co to znaczy? Pozwólcie, że spróbuję coś na ten temat powiedzieć.

Stowarzyszenie Pomocy oznacza miłość. Jakąż niesamowitą rzeczą jest być świadkiem miłości dobrych kobiet do siebie nawzajem. Splatają się więzami miłości, pełne wzajemnej przyjaźni i szacunku. Ta organizacja jest często dla wielu kobiet jedynym miejscem, gdzie mogą przebywać wśród przyjaznych sobie osób.

Wyciąganie z miłością ręki do cierpiących i potrzebujących jest naturalnym odruchem kobiecym. Kościelny program pomocy wzajemnej w statucie opiera się na kapłaństwie, lecz jego działanie nie byłoby możliwe bez Stowarzyszenia Pomocy.

Stowarzyszenie Pomocy oznacza naukę. Obowiązkiem każdej kobiety w tym Kościele jest zdobycie możliwie jak najbardziej rozległego wykształcenia. To wzbogaca ich życie i zwiększa ich możliwości. Dzięki temu mogą posiąść umiejętności liczące się na rynku pracy, na wypadek, gdyby kiedyś były im potrzebne.

W zeszłym tygodniu otrzymałem list od pewnej samotnej matki; chciałbym przeczytać wam jego fragment. Pisze ona tak:

„Minęło 10 lat od czasu, kiedy mówiłeś o naszej rodzinie podczas konferencji w październiku 1996 roku. […] Rady i słowa zachęty, które przekazałeś mi i innym samotnym siostrom, codziennie służą mi za wzór w moim życiu. Zdanie, które stało się moim mottem i przewodnikiem [brzmi]: ‚Działajcie najlepiej jak tylko potraficie’ i właśnie tak staramy się postępować ja i moi synowie.

Wszyscy czterej moi synowie ukończyli szkołę średnią i seminarium. Dwóch z nich służyło na pełnoetatowych misjach. Wszyscy pracujemy na swoje utrzymanie i nadal jesteśmy wierni i oddani ewangelii. Wspaniała jest świadomość, że te ostatnie kilkanaście lat udało nam się przeżyć samodzielnie. […] To daje pewną satysfakcję, kiedy człowiek może ponownie stanąć na własnych nogach i zaspokajać potrzeby własnej rodziny. […]

Zachęcono mnie również, żebym wróciła na studia. Praca na pełen etat i chodzenie na wieczorne zajęcia to niemałe wyzwanie. Dzięki temu poszerzyły się moje horyzonty życiowe i pomogło mi to stać się lepszą osobą. Wszyscy bardzo mnie wspierali, moja rodzina, członkowie okręgu i współpracownicy. W grudniu kończę studia.

Kiedy zastanawiałam się nad moim błogosławieństwem patriarchalnym, kiedy pościłam w tej intencji i kiedy się o to modliłam, udało mi się postawić przed sobą realistyczne cele, które służyły mi jako mapa, dzięki której utrzymałam się na drodze zgodnej z zasadami ewangelii. Chodzę na moje spotkania, codziennie się modlę i płacę dziesięcinę. Bardzo poważnie traktuję […] moje powołanie nauczycielki odwiedzającej. […]

Kościół jest prawdziwy i to zaszczyt oraz przywilej zaliczać się w poczet godnych i błogosławionych członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Prowadzą nas natchnione wskazówki od kochającego Ojca w Niebie, który nas zna i pragnie, abyśmy rozwijali się i wzrastali. Dziękuję za Twoje ciepłe słowa otuchy 10 lat temu oraz za wiele nieprzerwanie płynących wskazówek, które przychodzą od Pana za pośrednictwem Jego sług. Wiem, że jestem dzieckiem Boga, a moje życie jest błogosławione dzięki temu, że należę do Jego Kościoła”.

Stowarzyszenie Pomocy oznacza samowystarczalność. Najlepsze zapasy żywności to nie elewatory zbożowe, które należą do programu pomocy wzajemnej, lecz puszki i butelki w domach naszych ludzi. Jaką satysfakcję daje widok pojemników pełnych pszenicy, ryżu i fasoli pod łóżkami lub w spiżarniach kobiet, które we własne ręce wzięły odpowiedzialność za dobrobyt. To jedzenie może nie będzie smaczne, ale będzie pożywne, jeśli trzeba będzie je wykorzystać.

Stowarzyszenie Pomocy oznacza poświęcenie. Zawsze wzrusza mnie ten prosty wierszyk Anne Campbell, który napisała dla swojego dziecka. Napisała tak:

Jesteś podróżą, w którą nie pojechałam;

Perłami, których nie mogę kupić;

Jesteś moim błękitem włoskich jezior;

Moim kawałkiem obcego nieba.

(„To My Child”, cytowane w Charles L. Wallis, wyd., The Treasure Chest, [1965] str. 54).

Wiele z was jest matkami. Na was spoczywa odpowiedzialność za opiekę i wychowanie waszych dzieci. Kiedy się zestarzejecie, a wasze włosy pokryje siwizna, nie będziecie pytać o modne ubrania, które kiedyś nosiłyście, o samochody, jakimi jeździłyście ani o wielki dom, w którym mieszkałyście. Waszym najżywotniejszym pytaniem będzie to: „Jakie są moje dzieci?”

Jeśli są dobre, będziecie wdzięczne. W przeciwnym razie, niewiele rzeczy przyniesie wam ukojenie.

Gdzie indziej napisałem: „Niech Bóg was błogosławi, matki. Kiedy będą rozliczane wszystkie zwycięstwa i porażki ludzi, gdy tylko opadnie kurz na polu życiowych bitew, kiedy na naszych oczach rozwieje się wszystko, na co z takim trudem pracowaliśmy w tym świecie podbojów, wy tam będziecie, musicie tam być jako siła dla nowego pokolenia, nieprzerwanie rosnący, prący naprzód ruch ludzkości” (One Bright, Shining Hope, [2006], 18).

Kilka lat temu Starszy Marion D. Hanks prowadził w Tabernakulum w Salt Lake dyskusję panelową. Brała w niej udział atrakcyjna i zdolna młoda kobieta, rozwódka z siedmiorgiem dzieci, które miały wtedy od 7 do 16 lat. Powiedziała, że pewnego wieczora poszła na drugą stronę ulicy, żeby zanieść coś sąsiadce. Posłuchajcie jej słów, które przytoczę tak, jak je zapamiętałem:

„Kiedy się odwróciłam, żeby pójść z powrotem, zobaczyłam światła mojego domu. W uszach dźwięczało mi echo głosów moich dzieci, kiedy kilka minut wcześniej wychodziłam z domu: ‚Mamo, co dzisiaj na kolację?’ ‚Czy zawieziesz mnie do biblioteki?’ ‚Potrzebny mi dzisiaj papier na zrobienie plakatu’. Zmęczona i zniechęcona patrzyłam na dom i na światło, które paliło się w każdym z pokoi. Pomyślałam o tych wszystkich dzieciach, które czekały na mnie w domu, abym zaspokoiła ich potrzeby. Moje brzemię wydało mi się zbyt ciężkie, abym mogła je udźwignąć.

Pamiętam, jak przez łzy patrzyłam w niebo i powiedziałam: ‚Drogi Ojcze, dzisiaj temu nie podołam. Jestem zbyt zmęczona. Nie dam rady. Nie mogę iść do domu i sama zająć się tymi wszystkimi dziećmi. Czy mogłabym przyjść do Ciebie i spędzić u Ciebie chociaż jedną noc? Rano wrócę’.

Tak naprawdę nie usłyszałam słów odpowiedzi, ale usłyszałam je w moim umyśle. Odpowiedź brzmiała: ‚Nie, kochana, nie możesz teraz do mnie przyjść. Nie chciałabyś już wracać. Ale ja mogę przyjść do Ciebie’”.

Tak wiele jest kobiet podobnych do tej młodej matki, która zmagała się z samotnością i rozpaczą, ale miała to szczęście, że miała wiarę w Pana, który ją kocha i mógł jej pomóc.

Stowarzyszenie Pomocy oznacza wiarę. Oznacza to stawianie tego, co najważniejsze, na pierwszym miejscu. Oznacza to takie rzeczy jak płacenie dziesięciny.

Starszy Lynn Robbins z Kworum Siedemdziesiątych opowiadał historię prezydenta palika z Panamy.

Jako młody mężczyzna, który niedawno powrócił z misji, znalazł dziewczynę, którą pragnął poślubić. Byli szczęśliwi, ale bardzo biedni.

Aż nadszedł szczególnie ciężki okres, kiedy zabrakło im jedzenia i pieniędzy. Była sobota, a w szafkach nie było dosłownie nic. Rene martwił się, że jego młoda żona jest głodna. Zdecydował, że nie ma innego wyjścia niż zakup jedzenia za pieniądze przeznaczone na dziesięcinę. Kiedy wychodził, żona go zatrzymała i zapytała dokąd idzie. Odpowiedział, że idzie kupić jedzenie. Zapytała, skąd ma pieniądze. Powiedział, że to pieniądze odłożone na dziesięcinę. Ona na to: „To pieniądze Pana — nie wydasz ich na jedzenie”. Jej wiara była mocniejsza niż jego. Odłożył pieniądze na miejsce i tego wieczora położyli się spać głodni.

Następnego ranka nie zjedli śniadania i poszli do kościoła, poszcząc. Rene przekazał dziesięcinę biskupowi, ale był zbyt dumny, żeby powiedzieć mu, że potrzebują pomocy.

Po spotkaniach razem z żoną wyszli z kaplicy i ruszyli w drogę do domu. Nie uszli zbyt daleko, kiedy nowy członek zaprosił ich do swego domu. Powiedział im, że jest rybakiem i ma więcej ryb, niż mu potrzeba. Zawinął im w gazetę pięć niewielkich rybek, za co mu podziękowali. Dalej w drodze do domu zatrzymał ich kolejny członek, który dał im tortille; potem ktoś inny zatrzymał ich i dał im ryż, kolejny członek, który ich zobaczył, dał im fasolę.

Kiedy dotarli do domu, mieli dosyć jedzenia na dwa tygodnie. Byli jeszcze bardziej zaskoczeni, kiedy odwinęli paczkę z rybami i znaleźli w niej dwie bardzo duże ryby, zamiast pięciu mniejszych, które, jak im się zdawało, widzieli. Podzielili ryby na porcje i przechowywali w zamrażalniku swojej sąsiadki.

Wielokrotnie świadczyli, że od tamtej pory nigdy nie zaznali głodu.

Moje drogie siostry, wszystkie te cudowne cechy, których uosobieniem jest Stowarzyszenie Pomocy, są symbolem bycia otoczonymi Jego miłością na wieczność.

To jest to, czego wszyscy pragniemy. To jest to, na co wszyscy mamy nadzieję. To jest to, o co się wszyscy modlimy.

A teraz, moje drogie siostry, kilka uwag na zakończenie. Przypominam wam, że w królestwie Boga nie jesteście obywatelami drugiej kategorii. Jesteście dziełami Jego boskiego stworzenia. Mężczyźni dzierżą kapłaństwo. Wasza rola jest inna, ale także niezmiernie ważna. Bez was plan szczęścia naszego Ojca obróciłby się wniwecz i nie miałby żadnego znaczenia. Stanowicie pięćdziesiąt procent członków Kościoła i jesteście matkami drugiej połowy. Nikt nie może was lekceważyć.

Kilka dni temu otrzymałem list od drogiej memu sercu przyjaciółki. Ma na imię Helen, a jej mąż ma na imię Charlie. Między innymi napisała tak:

„Dzisiaj przemawialiśmy z Charlim na spotkaniu sakramentalnym. W moim przemówieniu mówiłam o radzie, jakiej udzieliłeś mi, kiedy skończyłam liceum w Idaho Falls i planowałam studia w Ricks College. Powiedziałeś mi, że powinnam pójść na kościelny college na Hawajach, gdzie będę miała większe szanse poznać i poślubić młodego człowieka, którego przodkowie pochodzą z Chin.

Postąpiłam zgodnie z twoją radą, pojechałam do szkoły na Hawajach, tam poznałam Charliego i wyszłam za niego za mąż. Jesteśmy małżeństwem od 37 lat i mamy pięcioro dzieci. Cała piątka służyła na misji. Troje z naszych dzieci zawarło śluby w świątyni na Hawajach. Dwoje jeszcze nie znalazło partnerów, ale mamy nadzieję, że niedługo znajdą osoby godne, żeby zabrać je do świątyni. Mamy sześcioro rozkosznych wnucząt, a jeszcze dwoje w drodze.

Jestem błogosławiona, bo mam wiernego męża, który szanuje swoje kapłaństwo i był godny służyć Panu jako biskup, prezydent palika i prezydent misji. Moim przywilejem było wspieranie go we wszystkich zadaniach, jakie otrzymał w Kościele. Od niemal pięciu lat służę jako prezydent Stowarzyszenia Pomocy.

Dzisiaj, kiedy liczę moje błogosławieństwa, nie mogę pominąć tego, jak wielki wpływ wywarłeś na moje życie. Chcę tylko, żebyś wiedział, że postąpiłam zgodnie z twoją radą i z tego powodu moje życie jest obficie błogosławione. Dziękuję ci za poświęcenie czasu, aby śledzić moje postępy, kiedy wyjechałam z Hong Kongu i przyjechałam do Ameryki”.

Oto, co Stowarzyszenie Pomocy robi dla kobiet. Daje im możliwość wzrastania i rozwoju. Pozwala im zająć w swoich domach pozycję królowej. Daje im miejsce i sposobność, by mogły wzrastać i rozwijać swoje talenty. Pozwala im być dumnymi i daje wskazówki dla życia rodzinnego. Pozwala im jeszcze bardziej doceniać dobrych, wiecznych towarzyszy i dzieci.

Jakże wspaniałą organizacją jest Stowarzyszenie Pomocy. Nie ma na świecie niczego, co można by z nim porównać.

Niech Pan błogosławi każdą z was tymi cudownymi cechami, jakie niesie ze sobą udzielanie się we wspaniałym Stowarzyszeniu Pomocy. O to modlę się z pokorą, w święte imię Jezusa Chrystusa, amen.