2009
Przeciwności
Maj 2009 r.


Przeciwności

Składam wam moje świadectwo, że Bóg Ojciec żyje. Wyznaczył kurs dla każdego z nas, który nas ulepszy i udoskonali, abyśmy z Nim byli.

Obraz
President Henry B. Eyring

Moi umiłowani bracia i siostry, sposobność przemawiania do was jest wielkim i świętym przywilejem. Modlę się, aby moje słowa mogły być pomocne i stanowiły dla was zachętę.

Choć życie każdego z nas jest inne, mamy co najmniej jedno wspólne wyzwanie. Wszyscy musimy radzić sobie z przeciwnościami. Mogą pojawić się takie okresy — czasami długie — kiedy wydaje się, że w naszym życiu pojawia się niewiele trudności. Jednakże w ludzkiej naturze tkwi to, że wygoda ustępuje miejsca cierpieniu, kończy się okres cieszenia się dobrym zdrowiem i pojawiają się nieszczęścia. Szczególnie wtedy, gdy przyjemne czasy odchodzą na chwilę, pojawienie się cierpienia lub utraty bezpieczeństwa materialnego może przynieść strach, a czasami nawet złość.

Owa złość przynajmniej częściowo wypływa z poczucia, że to, co się dzieje, jest niesprawiedliwe. Dobre zdrowie i poczucie spokoju wynikające z bezpieczeństwa mogą wydawać się zasłużone i naturalne. Kiedy znikają, pojawić się może poczucie zaznanej niesprawiedliwości. Nawet pewien odważny mężczyzna, którego znam, zapłakał, cierpiąc fizycznie i wołał do tych, którzy mu służyli: „Zawsze starałem się być dobry. Jak to się mogło stać?”

To pragnienie uzyskania odpowiedzi na pytanie: „Jak to się mogło stać?” — staje się jeszcze bardziej bolesne, kiedy te zmagania stają się udziałem tych, których kochamy. A szczególnie trudno jest nam zaakceptować te wydarzenia, kiedy wydaje się nam, że osoby dotknięte nieszczęściem są bez winy. Wówczas cierpienie może zachwiać wiarę w realność kochającego i wszechmocnego Boga. Niektórzy z nas widzieli, jak takie wątpliwości zarażają całe pokolenie ludzi żyjących w czasach wojny lub głodu. Tego typu wątpliwości mogą narastać i rozprzestrzeniać się, aż niektórzy, być może, odwrócą się od Boga, którego obwiniają o obojętność lub okrucieństwo. A jeśli nie powstrzyma się tych uczuć, mogą doprowadzić do utraty wiary w istnienie Boga.

Moim dzisiejszym celem jest zapewnienie was, że nasz Ojciec Niebieski i Zbawiciel żyją i kochają całą ludzkość. Każda sposobność doświadczenia przeciwności i nieszczęścia jest częściowym dowodem na Ich nieskończoną miłość. Bóg dał nam dar zaznania życia śmiertelnego, tak abyśmy mogli być przygotowani na otrzymanie najwspanialszego ze wszystkich darów Boga, jakim jest życie wieczne. Wówczas nasze duchy zostaną przemienione. Staniemy się zdolni do pragnienia tego, czego chce Bóg, do myślenia tak jak On i tym samym będziemy przygotowani na zaufanie ze strony nieskończonych przyszłych pokoleń, bowiem będziemy je nauczać i prowadzić przez sprawdziany, wychowując je tak, aby były uprawnione do życia na zawsze, życia na wieczność.

Jasne jest, że aby mieć ten dar i zostać obdarzonymi tym zaufaniem, musimy zostać przemienieni przez podejmowanie prawych decyzji, które są trudne. Jesteśmy przygotowani na obdarzenie nas tak wielkim zaufaniem poprzez przejście przez trudne i stawiające wysokie wymagania doświadczenia życia doczesnego. Taka edukacja może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy poddawani jesteśmy próbom, kiedy służymy Bogu i innym.

Podczas takiej edukacji doświadczamy nieszczęścia i szczęścia, choroby i zdrowia, smutku wynikającego z grzechu oraz radości wybaczenia. To wybaczenie może przyjść jedynie poprzez nieskończone Zadośćuczynienie Zbawiciela, który przeszedł przez ból, jakiego nie zdołalibyśmy znieść i jaki z ledwością możemy pojąć.

Kiedy musimy czekać w cierpieniu na obiecaną przez Zbawiciela ulgę, pociechę niesie fakt, że On z własnego doświadczenia wie, jak nas uzdrowić i jak nam pomóc. Księga Mormona daje nam swoiste zapewnienie o Jego pocieszycielskiej mocy. A wiara w tę moc da nam cierpliwość, kiedy się modlimy, działamy i czekamy na pomoc. Mógł On po prostu przez objawienie dowiedzieć się, jak nam przyjść z pomocą, lecz zdecydował, że dowie się tego przez własne doświadczenie. Oto opowieść Almy:

„I pójdzie On doświadczając boleści, cierpienia i wszelkich pokus; i stanie się to, aby wypełniły się słowa, że przejmie boleści i choroby swego ludu.

I przyjmie śmierć, aby mógł zerwać jej więzy trzymające w niewoli Jego lud, i weźmie na siebie ich słabości, aby Jego serce przepełniło się miłosierdziem przez doświadczenia w ciele, aby przez doświadczenia w ciele poznał, jak może pomagać swoim w ich słabościach.

Duch wie wszystko, jednak Syn Boga cierpi jako śmiertelny, aby mógł wziąć na siebie grzechy swoich i wymazać ich występki mając moc wyzwolenia, i to jest moim świadectwem”1.

Nawet kiedy czujecie, że zdolność Pana do wyratowania was z prób i Jego dobroć są prawdziwe, nadal może być wypróbowywana wasza odwaga i siła do wytrwania. Prorok Józef Smith wołał z lochów w męczarni:

„O Boże, gdzie jesteś? I gdzie jest pawilon, co chowa Twoje ukrycie?

Jak długo będzie wstrzymana ręka Twoja i oko Twoje, Twe czyste oko będzie patrzeć z wiecznych niebios na krzywdy Twego ludu i sług Twych, a krzyki ich przenikać będą ucho Twoje?”2

Odpowiedź Pana pomogła mi i może dodać otuchy nam wszystkim w czasach spowitych ciemnością. Oto ona:

„Synu Mój, pokój niechaj będzie twej duszy; twoje przeciwności i twoje cierpienia potrwają zaledwie małą chwilkę;

A potem, jeżeli dobrze to zniesiesz, Bóg wyniesie cię na wysokości; zatriumfujesz nad wszystkimi wrogami swoimi.

Przyjaciele twoi stoją przy tobie, i powitają cię znowu ciepłym sercem i przyjazną dłonią.

Nie jesteś jeszcze niczym Hiob; przyjaciele twoi nie spierają się z tobą, ani nie oskarżają o przewinienie, jak czynili Hiobowi”3.

Widziałem wiarę i odwagę, które wypływały ze świadectwa o tym, iż prawdą jest, że jesteśmy przygotowywani do życia wiecznego. Pan pospieszy na pomoc Swoim wiernym uczniom. A uczeń, który traktuje próbę jako zaproszenie do wzrastania i zakwalifikowania się do życia wiecznego, może znaleźć pokój pośród bojów.

Niedawno rozmawiałem z pewnym młodym ojcem, który stracił pracę w wyniku kryzysu ekonomicznego. Wie, że setki tysięcy osób z dokładnie takimi samymi umiejętnościami jak jego rozpaczliwie poszukuje pracy, by nakarmić swą rodzinę. Jego pełne spokoju zaufanie skłoniło mnie do zapytania go, co zrobił, że stał się tak pewny, że znajdzie sposób na zapewnienie bytu rodzinie. Powiedział, że przypatrzył się swojemu życiu, aby być pewnym, że uczynił wszystko, aby być godnym pomocy Pana. Jasne było, że jego potrzeby i jego wiara w Jezusa Chrystusa doprowadziły go do posłuszeństwa Bożym przykazaniom, kiedy było to trudne. Powiedział, że ujrzał tę możliwość, kiedy wraz z żoną czytał księgę Almy, gdzie Pan przygotował lud na odnalezienie ewangelii poprzez przeciwności.

Pamiętacie tę chwilę, kiedy Alma zwrócił się do pewnego człowieka, który przewodził swemu ludowi w trudnych chwilach. Ten człowiek powiedział mu, że byli prześladowani i odrzuceni z powodu swego ubóstwa: A kronika odnotowuje:

„I gdy Alma go usłyszał, obrócił się i spojrzał na niego z wielką radością, bo widział, że ich cierpienia prawdziwie ich ukorzyły i że są teraz gotowi słuchać Słowa.

Dlatego nie powiedział nic więcej do ludzi, do których przemawiał, lecz wyciągnął rękę i zawołał do tych, o których wiedział, że ich serca są prawdziwie skruszone:

Widzę, że jesteście pokornego serca, i jeśli tak rzeczywiście jest, błogosławieni jesteście”4.

Pisma święte chwalą tych z nas, którzy przygotowali się na przeciwności w bardziej pomyślnych czasach. Wielu z was miało wiarę, by zanim nadszedł kryzys, spróbować zasłużyć sobie na pomoc, której teraz potrzebujecie.

Alma kontynuował: „Ten, kto się prawdziwie ukorzy i nawróci odstępując od swych grzechów, i wytrwa do końca, będzie błogosławiony, znacznie bardziej błogosławiony niż ci, którzy zostali zmuszeni do pokory z powodu swego wielkiego ubóstwa”5.

Ten młody mężczyzna, z którym ostatnio rozmawiałem, był tym, który uczynił więcej — nie tylko zgromadził żywność i niewielkie oszczędności na trudne chwile, przed którymi ostrzegali prorocy. Zaczął przygotowywać swe serce, aby był godny pomocy Pana, o której wiedział, że będzie mu potrzebna w bliskiej przyszłości. Kiedy w dniu, w którym stracił pracę, zapytałem jego żonę, czy się martwi, powiedziała radosnym głosem: „Nie, właśnie wróciliśmy z biura biskupa. Płacimy pełną dziesięcinę”. Nadal jest zbyt wcześnie, żeby to powiedzieć, ale poczułem pewność, jaką, jak mi się wydaje, oni czuli: „Wszystko się dobrze ułoży”. Tragedia nie podkopała ich wiary; wypróbowała ją i wzmocniła. A obiecane przez Pana poczucie pokoju już zdążyło pojawić się pośród burz. Z pewnością pojawią się następne cuda.

Pan zawsze dostosowuje pomoc do osoby będącej w potrzebie, aby ją w najlepszy sposób wzmocnić i oczyścić. Często taka pomoc przychodzi poprzez natchnienie, aby uczynić coś, co się wydaje szczególnie trudne dla osoby, która sama potrzebuje pomocy. Jedną z największych prób tego życia jest śmierć ukochanego męża lub żony. Prezydent Hinckley opisał swój ból, kiedy nie było już Siostry Hinckley u jego boku. Pan zna potrzeby tych, którzy przez śmierć zostali oddzieleni od ukochanych. Widzi ból wdów i zna ich potrzeby ze Swojego własnego, ziemskiego doświadczenia. Cierpiąc męczarnie na krzyżu, poprosił umiłowanego Apostoła, aby zatroszczył się Jego owdowiałą matką, która teraz traciła syna. Zna teraz potrzeby mężów, którzy tracą swe żony i potrzeby żon, które z powodu śmierci są osamotnione.

Większość z nas zna wdowy, które potrzebują uwagi. To, co mnie porusza, to sytuacja, w której się znalazłem, kiedy pewna starsza wdowa, którą znów zamierzałem odwiedzić, otrzymała natchnienie, by odwiedzić młodszą wdowę i ją pocieszyć. Wdowa, która sama potrzebowała pocieszenia, została wysłana, aby pocieszyć inną. Pan pomógł i pobłogosławił obie wdowy, dając natchnienie, by nawzajem dodały sobie otuchy. Tak więc przyszedł na ratunek do nich obu.

W ten sam sposób Pan zesłał pomoc pokornym biednym w 34. rozdziale księgi Almy, którzy odpowiedzieli na nauki i świadectwo Jego sług. Kiedy odpokutowali i nawrócili się, wciąż byli biedni. Lecz On wysłał ich, by uczynili dla innych coś, co jak mogli słusznie przypuszczać, przekraczało ich możliwości, i czego nadal potrzebowali. Mieli dać innym coś, co sami mieli nadzieję otrzymać od Niego. Pan poprzez Swe sługi dał tym biednym nawróconym to ciężkie zadanie: „Jeśli uczynicie to wszystko, a będziecie odtrącać potrzebujących, nagich, nie będziecie odwiedzać chorych czy dotkniętych nieszczęściem i nie będziecie dzielić się tym, co posiadacie, z potrzebującymi — mówię wam — jeśli zaniedbacie czynienia dobra w którymkolwiek z tych przypadków, wasza modlitwa będzie daremna i nie przyniesie wam żadnej korzyści, i będziecie jak obłudnicy, którzy swymi czynami zapierają się wiary”6.

Mogło wydawać się, że prosi się o wiele ten lud, który sam był w wielkiej potrzebie. Lecz znam pewnego młodego mężczyznę, który został natchniony, aby uczynić dokładnie to samo na początku swego małżeństwa. Razem z żoną ledwie dawali sobie radę w ramach skromnego budżetu. Jednakże dostrzegł inną parę, jeszcze biedniejszą od nich. Ku zaskoczeniu swej żony, udzielił im pomocy z ich skąpych zasobów. Choć nadal byli biedni, doświadczyli obiecanego błogosławieństwa spokoju. Błogosławieństwo dobrobytu, przekraczające ich najśmielsze oczekiwania, przyszło później. A nawyk dostrzegania człowieka w potrzebie, kogoś, kto ma mniej lub cierpi, nigdy nie zaniknął.

Jest jeszcze jedna próba, która, jeśli się ją dobrze przetrwa, może przynieść błogosławieństwa w tym życiu, jak i na zawsze. Wiek i choroba mogą wystawić na próbę najlepszych z nas. Mój przyjaciel służył jako nasz biskup, kiedy moje córki nadal mieszkały w domu. Dotąd mówią o tym, co czuły, kiedy biskup złożył swe proste świadectwo przy ognisku, kiedy byli w górach. On je kochał, a one o tym wiedziały. Został odwołany z powołania biskupa. Służył jako biskup już wcześniej w innym stanie. Ci, których spotkałem i którzy byli z jego poprzedniego okręgu, pamiętają go, tak samo jak pamiętają go moje córki.

Odwiedzałem go od czasu do czasu w jego domu, aby podziękować mu i udzielić błogosławieństwa kapłańskiego. Zaczął podupadać na zdrowiu. Nie pamiętam wszystkich dolegliwości, z powodu których cierpiał. Potrzebował operacji. Nieustannie odczuwał ból. Mimo to, za każdym razem, kiedy go odwiedzałem, by go pocieszyć, on robił to samo; zawsze byłem tym, który zaznał pociechy. Stan jego pleców i nóg zmuszał go do chodzenia o lasce. Mimo to, kiedy był w kościele, zawsze siadał blisko drzwi, gdzie mógł powitać uśmiechem tych, którzy przychodzili wcześniej.

Nigdy nie zapomnę uczucia zdumienia i podziwu, które mnie ogarnęło, kiedy otworzyłem drzwi na tyłach swojego domu i zobaczyłem, jak idzie naszym podjazdem. Był to dzień, w którym wystawialiśmy nasze pojemniki ze śmieciami, które były opróżniane przez służby porządkowe. Wystawiłem je rano. Lecz teraz ciągnął pojemnik na śmieci jedną rękę, wspinając się podjazdem. Równowagę utrzymywał, korzystając z laski w drugiej ręce. Udzielał mi pomocy, której, w jego przekonaniu, potrzebowałem, kiedy sam jej potrzebował o wiele bardziej niż ja. A pomagał z uśmiechem na ustach, nie będąc o to proszony.

Odwiedziłem go, kiedy już znajdował się pod stałą opieką pielęgniarek i lekarzy. Leżał na szpitalnym łóżku, wciąż cierpiąc i wciąż się uśmiechając. Zadzwoniła do mnie jego żona, by powiedzieć, że jest coraz słabszy. Mój syn i ja udzieliliśmy mu błogosławieństwa kapłańskiego, kiedy leżał w łóżku, podłączony do rurek i butli. Zapieczętowałem błogosławieństwo obietnicą, że będzie miał czas i siłę uczynić wszystko, co Bóg ma dla niego w tym życiu, aby pomyślnie przejść każdą próbę. Kiedy odchodziłem od jego łóżka, wyciągnął rękę i chwycił mnie. Byłem zdumiony siłą jego uścisku i stanowczością w jego głosie, kiedy powiedział: „Zamierzam to uczynić”.

Wyszedłem, myśląc, że wkrótce się z nim zobaczę. Lecz nie minął dzień, a otrzymałem telefon. Odszedł do cudownego miejsca, gdzie ujrzy Zbawiciela, który jest jego — i będzie naszym doskonałym sędzią. Kiedy przemawiałem na jego pogrzebie, pomyślałem o słowach Pawła, który wiedział, że niedługo uda się do miejsca, do którego poszedł mój sąsiad i przyjaciel:

„Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją.

Albowiem już niebawem będę złożony w ofierze, a czas rozstania mego z życiem nadszedł.

Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem;

a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego”7.

Jestem pewien, że mój sąsiad przeszedł przez swą próbę i z radosnym uśmiechem spotka się ze swoim sędzią.

Składam wam moje świadectwo, że Bóg Ojciec żyje. Wyznaczył kurs dla każdego z nas, który nas ulepszy i udoskonali, abyśmy z Nim byli. Świadczę, że Zbawiciel żyje. Jego Zadośćuczynienie umożliwia nam oczyszczenie, kiedy przestrzegamy Jego przykazań i dochowujemy świętych przymierzy. I z własnego doświadczenia wiem, że On może dać nam siłę i uczyni to, abyśmy powstali z każdej próby. Prezydent Monson jest prorokiem Pana. Dzierży wszystkie klucze kapłaństwa. To jest prawdziwy Kościół Pana, w którym razem z Nim podnosimy się nawzajem i jesteśmy błogosławieni możliwością przyjścia z pomocą tym współcierpiącym, których On postawił na naszej drodze. W imię Jezusa Chrystusa, amen.

PRZYPISY

  1. Alma 7:11–13.

  2. NiP 121:1–2.

  3. NiP 121:7–10.

  4. Alma 32:6–8.

  5. Alma 32:15.

  6. Alma 34:28.

  7. II List do Tymoteusza 4:5–8.